poniedziałek, 2 listopada 2015

"Liść opadł"




Widziałam dzisiaj smutek. 
Był ubrany w czarny  płaszcz, 
Czarne buty i szary szal
- chodził ulicami Sopotu,
samotnie. 
W ręku trzymał młody liść, 
 Bezużyteczny, niezauważalny, 
Taki mały i pospolity. 
Jednak było widać
- Ten smutek, czuł. 
Czuł coś więcej do tego liścia. 
Ten liść był wyjątkowy. 
 Ten liść przypominał. 
Przypominał uśmiech i łzy. 
Przypominał jak szczęście 
Zamieniło się w smutek, 
Ten smutek w czarnym płaszczu. 
Szedł ślepo wpatrzony przed siebie, 
Niby prosto lecz jednak chwiejnie. 
Widziałam, ten pusty wzrok.
Dostrzegłam, te puste serce. 
Chciałam podejść   zapytać
Zabrakło mi odwagi ,
może determinacji – nie wiem. 
Kapiąca łza z każdym powiewem wiatru, 
Który próbował porwać
Te wyjątkowość – ten pospolity liść  
Spadała i robiła dziury w chodniku, 
Tworząc drogę cierpienia. 
Chciałam iść! Pozatykać te dziury, 
Je wszystkie – nie mogłam. 
Tworzyła się droga Jezusa, 
Droga ku zbawieniu. 
Stanął popatrzał chwilę – usiadł. 
Spoglądał z nadzieją na ten liść, 
Przekładał go z ręki do ręki. 
Zrozumiał, że nie ma prawa bytu
Lecz te puste serce go usilnie trzyma! 
Nagle, wstał i poszedł dalej. 
Ja, wpatrzona w niego , zrozumiałam, 
Że bez smutku, szczęście nie istnieje. 
Pobiegłam za nim. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz